Star Wars: Battle For Naboo

0
57
Rate this post

Star Wars: Battle For Naboo

LucasArts naraził się właścicielom PeCetów przenosząc produkcję Star Wars: Obi Wan w całości na konsolę Playstation 2. W ramach przeprosin planuje podrzucić konwersję hitu znanego z Nintendo 64, zwącego się Star Wars: Battle For Naboo.
Za program ów odpowiadają pracownicy Factor 5, firmy, która wsławiła się zręcznościową symulacjo-strzelaniną Star Wars: Rouge Squadron. Produkt ów został w momencie premiery dość życzliwie przyjęty przez prasę, jednak wielkim przebojem nie został. Całkiem fajną zabawę utrudniało bowiem skomplikowane sterowanie (bez pada było naprawdę ciężko) i wspomniany już zręcznościowy charaktery gry, czyniący ją jakże odległą od ukochanego przez PeCetowców X-Winga. Nadchodzący Star Wars: Battle For Naboo prezentować ma się podobnie, tyle że wpakowano doń jeszcze więcej atrakcji.
Zmianą czysto fabularną jest przeniesienie akcji w przeszłość. Obecnie na tapecie znajduje się „Mroczne Widmo” i wszelkie nowe gry nawiązują właśnie do tej produkcji. Akcja Star Wars: Battle For Naboo toczy się więc w czasach, gdy Anakin był jeszcze bardzo młody i nie miał problemów z oddychaniem. Złowroga Federacja Handlowa dowodzona przez dwóch idiotów (nie rozumiem, dlaczego tak właśnie opisał rekinów finansjery w swym najnowszym filmie George Lucas) wprowadza blokadę portów zielonej planety Naboo i za radą Sitha atakuje ją. Królowa Amidala w asyście dwóch rycerzy Jedi pryska na Coruscant, by prosić Senat o pomoc, zaś jej poddani… albo poddają się najeźdźcą, albo walczą.
W Star Wars: Battle For Naboo wcielamy się oczywiście w tych, którzy nie zamierzają chować głów w piasek i w pozycji „wypięty tyłek” czekać na ratunek. Gavyn Sykes, porucznik zdelegalizowanych Królewskich Sił Obronnych, wciąż walczy z tonami droidów walającymi się po planecie. W bojach towarzyszy mu jego dowódca, kapitan Kael, oraz kilkanaście rodzajów pojazdów (m.in. pojazdy Police Cruiser, Starfighter N-1, Gian Speeder, Heavy Strap). Zabawa sprowadzać się ma do obserwowania swego pojazdu zza tyłka (a la Independence Day) i ostrzeliwania wrogich jednostek na piętnastu dużych etapach. Walki toczą się zarówno w przestrzeni kosmicznej, jak i nad zielonymi polami Naboo (ten epizod z gry pojawił się w dostępnym już na Sieci demie), w gęsto zabudowanej stolicy planety, wreszcie w okolicy jezior zamieszkanych przez Gungany, z których wywodzi się Jar-Jar Binks. Misje polegają – wedle słów autorów gry – przede wszystkim na likwidowaniu zmasowanego oporu przeciwnika, bronieniu wiosek przed atakami droidów, konwojowaniu i ochronie ważniejszych jednostek, wreszcie pilnowaniu, by kapitan Kael przypadkiem nie zginął.
Grafika została ulepszona w stosunku do tego, co pojawiało się na ekranach telewizorów właścicieli Nintendo 64. Programiści zlikwidowali efekt mglenia, wprowadzili nieco więcej szczegółów oraz dopracowali sferę muzyczną programu. Przerywniki filmowe nadal są wykonywane na engine gry, a że na konsoli prezentowały się przyzwoicie, to i na PC nie powinny razić.
Program zapowiada się interesująco. Z pewnością będzie niezłą gratką dla miłośników „Gwiezdnych wojen”, zwłaszcza tych kochających Star Wars: Rouge Squadron i nieskrępowaną rozwaluchę. Mimo wszystko nie sądzę, by zdołał utulić osobników pogrążonych w rozpaczy po Star Wars: Obi Wan. A może się mylę?